"Z Motyką na słońce"

Przed startem rundy wiosennej w Kazimierzy Wielkiej mógł panować umiarkowany optymizm. Sparta po rundzie jesiennej zajmowała 16 lokatę, ze sporą przewagą nad przedostatnią w tabeli Nidą i niewielką stratą do wyprzedzającego ją tercetu beniaminków czyli Orląt Kielce, Górala Górno i Stali Kunów. Wiosenne wyniki gospodarzy sobotniego meczu sprawiły jednak, że osunęli się oni na przedostatnie miejsce a utrzymanie się w lidze wygląda niemal na nierealne. Czy przed meczem ze zdecydowanym liderem Starem Starachowice Sparta może więc liczyć na sprawienie sensacji, jaką byłoby urwanie punktów faworytowi? 




Markowi Motyce, obecnemu trenerowi Sparty, daleko do Toma Cruise'a - hollywoodzki aktor w filmie "Mission Imposible" radził sobie znacznie lepiej niż krakowski trener w kazimierskim, piłkarskim odpowiedniku filmowego hitu. Do zespołu z Kazimierzy dołączył on w przerwie zimowej i dotychczas nie zdobył jeszcze nawet jednego punktu. Żartobliwie można powiedzieć, że zamiast Mission Imposible w Kazimierzy "porwali się z Motyką na słońce". 
Y
W Kazimierzy Wielkiej nikomu jednak nie jest do śmiechu - obecnie strata do miejsca gwarantującego utrzymanie wynosi aż 8 punktów i nic nie wskazuje żeby miała zmaleć. Sparta ostatnie punkty zdobyła bowiem 30 października, remisując 1-1 z Góralem Górno. Od tamtej pory Kazimierzanie śrubują swoją serię porażek - w tym momencie liczy ona już 10 meczów. Część z nich Sparta poniosła jeszcze pod wodzą poprzedniego szkoleniowca Kamila Mecha, jednak od stycznia tego roku za formę piłkarzy z Kazimierzy odpowiedzialny jest Marek Motyka. Wygląda na to, że obecny trener Sparty do swojego bogatego cv, w którym możemy znaleźć choćby prowadzenie ekstraklasowych wówczas Polonii Bytom i Korony Kielce, będzie mógł dopisać mało chlubny akapit jakim będzie spadek do ligi okręgowej. Sparta przegrała wiosną bardzo ważne mecze z bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie czyli Nidą Pińczów (1-3) i Stalą Kunów (1-2), na swoim koncie zapisując także wstydliwą porażkę 1-8 z Wierną Małogoszcz. W miniony weekend byli oni jednak bliscy wywalczenia punktu w meczu z Klimontowianką, ostatecznie przegrywając po bramce w doliczonym czasie gry. W Sparcie próżno szukać lidera zespołu - wiosną ubiegłego roku w analogicznej sytuacji rolę te spełniał bramkarz Artiom Homielko, który niejednokrotnie utrzymywał Spartę przy życiu. Zimowy, krakowski zaciąg Marka Motyki kompletnie się w tej roli jednak nie sprawdza. 

W zupełnie innych nastrojach do sobotniego meczu przystąpią piłkarze Staru Starachowice. W minionym tygodniu mogli oni nieco odetchnąć po  serii zwycięskich meczów w lidze oraz Okręgowym Pucharze Polski. Po pewnym zwycięstwie 2-0 na własnym terenie z Wierną Małogoszcz w spokoju mogli przygotowywać się do kolejnych spotkań. A chwila oddechu z pewnością przyda się podopiecznym Tadeusza Krawca, którzy znów zaczynają mini maraton - po meczu w Kazimierzy czeka ich ważne pucharowe spotkanie z grającymi na co dzień w Centralnej Lidze Juniorów juniorami starszymi kieleckiej Korony. Z tego powodu można spodziewać się, że trener Staru może w Kazimierzy rotować składem dając szanse gry zawodnikom spędzającym więcej czasu na ławce rezerwowych. Z pewnością w Kazimierzy nie wystąpią Mateusz Jagiełło i Włodzimierz Puton - obaj zawodnicy w meczu z Wierną otrzymali swoje czwarte upomnienie żółtym kartonikiem i w meczu ze Spartą czeka ich przymusowy odpoczynek. 

Na murawie powinniśmy zobaczyć za to najlepszego strzelca ligi Przemysława Śliwińskiego. Jesienią "Śliwa" do siatki Sparty trafił trzykrotnie a po jednym trafieniu dołożyli Bartosz Szydłowski i wspominany Mateusz Jagiełło. Starachowiczanie powinni w obecnej formie bez problemu podtrzymać dobrą passę w meczach ze Spartą, z którą ostatni raz przegrali w sezonie 2017/18. Od tamtej pory Star sześciokrotnie pokonywał Spartę, czterokrotnie w stosunku 3-0 i po razie wygrywając 2-1 oraz 5-0. 

Początek sobotniego starcia zaplanowano na godzinę 12.00.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Na finiszu przygotowań. Wywiad z trenerem Tadeuszem Krawcem.

Czy w Starze trzeba bić na alarm?

Derby bez rozstrzygnięcia