Maestria Wcisły

Mieliśmy już w tym sezonie mecze w których Star był lepszy, w których prowadził grę i kreował sporo sytuacji ale nie potrafił tego przełożyć na końcowy wynik. Wczorajszy mecz z Siarką różnił się jednak dość wyraźnie od poprzednich spotkań, choć zielono-czarni bardzo dobrze poradzili sobie z takim stylem gry przeciwnika. Upragnione zwycięstwo kosztowało piłkarzy z Miasta Ciężarówek wiele sił i serca, bowiem Siarka była bardzo niewygodnym rywalem.

Siarka od pierwszych minut ruszyła do ataku – już w 2 minucie po raz pierwszy zakotłowało się pod bramką Pawła Lipca po dośrodkowaniu z rzutu wolnego jednak arbiter odgwizdał wówczas ofsajd Sulkowskiego. Ten sam zawodnik w 4 minucie mocno wstrzelił piłkę w pole karne z rzutu wolnego czym zmusił do interwencji bramkarza gospodarzy. Siarka miała w pierwszym kwadransie przewagę optyczną jednak nie potrafiła jej przełożyć na konkrety.

Nieco schowani na własnej połowie piłkarze Staru dopiero po kwadransie zaczęli groźniej atakować. W 13 minucie próbę ładnie w środku pola poradził sobie Konrad Handzlik, jednak dobrze zapowiadający się atak przerwał faulem Szymon Feret co przypłacił obejrzeniem żółtej kartki. W 16 minucie piłkę w środkowej strefie boiska wywalczył Włodzimierz Puton, piłka trafiła do Szymona Kota, który zszedł z nią do środka ale jego strzał trafił w nogi obrońców i skończyło się tylko na rzucie rożnym. Stałe fragmenty, których Star w tym okresie kilka nie przynosiły efektu – rośli stoperzy Siarki radzili sobie z nimi bardzo dobrze.

Siarka konsekwentnie próbowała zaskoczyć piłkarzy Staru dośrodkowaniami. Po jednym z nich, w 21 minucie Lipiec świetnym wyjściem uprzedził Bartosza Krzysztofka i zażegnał niebezpieczeństwo. Bramkarz Staru popisał się refleksem cztery minuty później po strzale głową Szymona Fereta. Przewaga Siarki w tym fragmencie była dość wyraźna, jednak świetną pracę w defensywie wykonywał cały zespół Staru. W 30 minucie Kamil Orlik ładnie wypuścił bardzo aktywnego Sulkowskiego ale akcję przerwał kapitalny powrót Wcisło.

Sprowadzony z Jutrzenki Giebułtów skrzydłowy dobrą pracę wykonywał także w ataku. W 32 minucie przejął piłkę na połowie rywala, znalazł podaniem Śliwińskiego a ten uderzył zbyt lekko z dystansu choć Zoch wypluł piłkę przed siebie.

Więcej jednak działo się na połowie Staru. W 35 minucie, przy wyprowadzaniu ataku, piłkę na 30 metrze przed bramką stracił Puton i Bartosz Kaliniec uderzył zza pola karnego niewiele się myląc. Kaliniec był także bohaterem kolejnej akcji, linię obrony złamał Mateusz Jagiełło i pomocnik Siarki uciekł pod linię końcową jednak jego wrzutki nie przeciął żaden z jego kolegów. W 40 minucie podobnej akcji próbował Kamil Orlik, który zszedł do linii końcowej ale jego głębokie dośrodkowanie padło łupem Lipca.

O dziwo jednak to piłkarze Staru mogli na przerwę zejść z prowadzeniem. W 44 minucie, po jednym z rzutów rożnych, piłka trafiła do Piotra Stefańskiego ale jego mocne uderzenie minęło bramkę Zocha. Jeszcze groźniej było w doliczonym czasie pierwszej części, gdy w znakomicie w polu karnym znalazł się Śliwiński, dobrze opanował piłkę ale uderzył tylko w boczną siatkę bramki Siarki.

Zanim piłkarze Siarki „zameldowali” się na murawie w drugiej połowie, wynik brzmiał już 1-0. Z lewej strony dośrodkowywał w pole karne Stefański, podbita przez obrońców piłka trafiła do Wcisły a ten bajecznym strzałem z pierwszej piłki w długi róg przelobował Zocha. Piłkarze Staru próbowali iść za ciosem, w 50 minucie Puton ładnie wypatrzył Śliwińskiego ale rozpędzony napastnik zielono-czarnych za daleko wypuścił sobie piłkę i złapał ją wychodzący z bramki Zoch.

Prowadzenie Staru niewiele zmieniło jednak w obrazie gry – podobnie jak w pierwszej części to Siarka częściej operowała piłką, to zespół Dariusza Kantora prowadził grę jednak nie potrafił przełożyć tego na sytuacje bramkowe. W 54 minucie zza szesnastki próbował zaskoczyć Lipca Orlik ale podobnie jak w innych tego typu sytuacjach agresywny doskok piłkarzy Staru spowodował zablokowanie jego zamiarów. Efektu nie przynosiły też liczne stałe fragmenty, przy których pewnie radziła sobie defensywa Staru.

W 61 minucie próbował zza pola karnego strzelać Handzlik, ale jego próba dość wyraznie minęła bramkę. W 68 minucie z dobrej strony pokazał się Sławomir Duda, ładnie nawinął przeciwnika i wrzucił piłkę w pole karne ale strzał Wcisły z woleja zablokował jeden z obrońców.

Siarka ambitnie próbowała wyrównać ale defensywa Staru wywiązywała się ze swoich zadań perfekcyjnie. W 72 minucie Mateusz Jagiełło kapitalnym wślizgiem wybił bardzo groźne dośrodkowanie, chwilę później kolejną wrzutkę „skasował” pewny w swoich poczynaniach Krystian Bracik. A gdy już żaden z piłkarzy gospodarzy nie dał rady przerwać akcji Siarki na drodze do wyrównania stanęła poprzeczka bramki Lipca, w którą strzałem głową trafił w 73 minucie wprowadzony z ławki Lisowski. W 82 minucie Piotr Lisowski próbował uciekł do linii końcowej ale dośrodkował prosto w ręce Lipca.

W 85 minucie piłkarze Staru mogli „zamknąć” mecz. Faulowany w środkowej strefie Piotr Mikos szybko wznowił grę, piłka trafiła do Tomasza Palonka ale mocny strzał wychowanka Gdovii Gdów został zablokowany przez rywali.


I choć w doliczonym czasie Siarka próbowała strzelić wyrównującą bramkę to tak jak przez cały mecz nie była w stanie poważniej zagrozić bramce Staru. Kolejne dośrodkowania przypominały walenie głową w mur i nie przyniosły żadnego efektu. Chwilę później sędzia Maciej Górski zagwizdał po raz ostatni i zielono-czarni mogli cieszyć się z upragnionego kompletu punktów.

Mecz ze spadkowiczem z II ligi pokazał zupełnie inne oblicze Staru. Piłkarze Tadeusza Krawca przyzwyczaili nas do otwartej gry, wczoraj jednak pokazali bardziej wyrafinowany i skuteczny futbol. Trener zielono-czarnych znalazł receptę na grę Siarki, czym zneutralizował zagrożenie ze strony skrzydłowych gości co dało im trzy punkty przed tygodniem w meczu z Czarnymi Połaniec. A z zespołem Połańca już za trzy dni zmierzą się piłkarze Staru.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Na finiszu przygotowań. Wywiad z trenerem Tadeuszem Krawcem.

Czy w Starze trzeba bić na alarm?

Derby bez rozstrzygnięcia